Jeżeli ktokolwiek jeszcze myśli, że nie ma czegoś takiego jak zmiany klimatu i nie mają one większego znaczenia dla przyszłości ludzkości, to uprzejmie proszę przeczytać cały czterotomowy cykl „Kwartet klimatyczny” Mai Lunde („Historia pszczół”, „Błękit”, „Ostatni”, „Sen o drzewie”). Gwarantuję, że zmienicie zdanie szybciej, niż Wam się wydaje…

Zmiany klimatu, czyli „Sen o drzewie” Maja Lunde

Człowiek to gatunek, który żyje kosztem innych. Równowaga go nie zadowala, ciągle chce więcej.

Maja Lunde była jedną z Autorek, dla których wybrałam się na Targi Książki w Krakowie. Po dziewięciu latach przerwy od udziału w tego typu wydarzeniach czułam się mocno zmotywowana, by tam pojechać i kupić „Sen o drzewie”, którego mi brakowało do klimatycznego kompletu. Zależało mi również na tym, by uczestniczyć w spotkaniu i posłuchać Autorki, jak opowiada o wspomnianych książkach. Chciałam się dowiedzieć, skąd w ogóle wziął się pomysł na historię, w której głównym wątkiem niewątpliwie jest zmiana klimatu. I wiecie co? Udało mi się nawet zdobyć autograf! Z czego bardzo się cieszę, bo wbrew pozorom nie była to sprawa oczywista. Plan spotkań autorskich, w których chciałam uczestniczyć, był bardzo napięty i musiałam mocno się sprężać, by choć zahaczyć o wszystkie. Ale wracając do tematu, czyli do „Snu o drzewie”. Tak jak postanowiłam, kupiłam sobie książkę, zdobyłam autograf i zasłuchałam się w opowieść Autorki…

Maja Lunde sporo mówiła o „Kwartecie klimatycznym” jako o całości oraz o jego poszczególnych częściach. Każda z tych książek opowiada inną historię, porusza niezwykle ważną problematykę mocno zahaczającą o zmiany klimatu. Od wizji świata, w którym zabrakło pszczół, poprzez historię ludzi, którzy ruszyli w poszukiwaniu wody, aż po poważne zaburzenia równowagi i nieodwracalne deficyty flory i fauny na Ziemi. Schemat każdej powieści jest zawsze taki sam: trzy linie czasowe, w których przeszłość w pewien niesamowity sposób łączy się z przyszłością, niewielka, odcięta od reszty świata społeczność oraz Zapaść w rozumieniu potężnej katastrofy klimatycznej, która pewnego dnia stała się faktem – ale czego konkretnie dotyczyła, jak wyglądała i jak wpłynęła na ludzkość, możemy się tylko domyślać, bo wzmianki o niej są bardzo enigmatycznie, bez szczegółów.

Nawet kiedy umiera nadzieja, gdzieś głęboko w człowieku nadal tli się wola trwania.

Kluczową rolę w każdej książce odgrywają bohaterowie, bo to oni w pewien wyjątkowy sposób są wspólnym mianownikiem całego „Kwartetu klimatycznego”. Pojawiają się w opowieściach na różnych etapach swojego życia i sprawiają, że poszczególne tytuły w pewnym momencie się ze sobą zazębiają, łączą, zaczynają tworzyć spójną całość: perspektywę przyszłości, obok której nie można przejść obojętnie. Wręcz przeciwnie! Do czytelnika z pełną mocą dociera przesłanie całej historii, która zadaje mu nokautujący cios. Czy jest jeszcze dla nas nadzieja? – to pytanie, które jednocześnie przyświeca zarówno każdej książce z osobna, jak i całemu „Kwartetowi klimatycznemu” jako jednemu głośnemu klimatycznemu krzykowi. Na spotkaniu autorskim Maja Lunde powiedziała wprost, że każda jej książka z tego cyklu jest takim właśnie pytaniem. Na uwagę zasługuje również ogrom pracy Autorki włożony w research. Czytając, wręcz czułam całe to merytoryczne przygotowanie do każdej historii z osobna oraz do zbudowania tak jasnego i czytelnego przekazu, który niewątpliwie zmusza do refleksji i głębszej analizy sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie poszczególnych książek. Odbiorca bardzo łatwo wchodzi w te historie, czyta i czuje, że to wcale nie są nieprawdopodobne scenariusze, że właśnie taką przyszłość współczesny człowiek może zgotować kolejnym pokoleniom. Los bohaterów niejednokrotnie naznaczony jest żalem, goryczą, złością wobec wcześniejszych pokoleń, bo to ich egoizm i brak perspektywicznego myślenia o konsekwencjach swoich działań doprowadził do tego, że bohaterowie „Snu o drzewie” żyją na śmietnisku.

Wyobrażacie sobie życie bez wszechobecnej zieleni, bez jakiejkolwiek bioróżnorodności? Czasy, w których nic nie rośnie, nie pachnie, nie owocuje, ziemia jest całkowicie jałowa, a uprawa jakichkolwiek roślin, owoców czy warzyw jest możliwa tylko w specjalistycznych szklarniach, bo na zewnątrz już nigdy nic nie urośnie… Właśnie w takiej rzeczywistości mieszka Tommy. Bohater książki „Sen o drzewie” nigdy nie widział prawdziwych drzew, słyszał o nich jedynie w opowieściach babci, kobiety opiekującej się bankiem nasion, czyli światowym biologicznym skarbcem.

Bo tak jak natura zamknęła całą swoją wiedzę w nasionach, tak ludzie zamknęli swoją w książkach. Wiedza to opowieść, a ja wierzę w opowieści.

Muszę przyznać, że historia tego, jak na pewnej norweskiej wyspie znalazło się dwoje nastolatków i troje dzieci, bardzo chwyta za serce. A postać babci jest po prostu niesamowita. Autorka wybitnie przedstawia rodzinne relacje, nie stroni od poruszania trudnych tematów i niewygodnych wyborów, podobnie zresztą jak w poprzednich częściach cyklu. Tak bardzo czuje się emocje każdego z bohaterów, tak mocno się każdemu z nich współczuje i mimo wszystko kibicuje, by dali radę, by się nie poddawali.

Kombinacja wszystkich zbiegów okoliczności doprowadziła go do tego właśnie miejsca, sprawiła, że stało się to, co najgorsze, że stracił to, co tak bardzo chciał przy sobie zatrzymać.

Beztroskie wspomnienia z przeszłości kontrastują z bezlitosną teraźniejszością, gdzie każdy dzień jest walką o przetrwanie. Ale pojawia się również nadzieja, która ma postać niepozornego nasionka. Okazuje się bowiem, że nawet to najmniejsze, takie, których mamy teraz wokół siebie pełno i niejednokrotnie narzekamy, że sieją się na potęgę – kiedyś nawet ono może być na wagę złota. Lektura „Snu o drzewie” uświadamia czytelnikowi, jak ważna jest w naszym życiu bioróżnorodność, i dobitnie wizualizuje, że gdy utracimy ją, nie będzie dla nas ratunku.

Bank nasion istnieje naprawdę! Jego nazwa brzmi Globalny Bank Nasion i znajduje się na norweskim archipelagu Svalbard, na wyspie Spitsbergen, czyli dokładnie tam, gdzie Autorka osadziła wydarzenia rozgrywające się w przyszłości. Bank nasion został zbudowany, by bezpiecznie przechowywać nasiona roślin jadalnych z całego świata, i jest ulokowany w tunelu wydrążonym w wiecznej zmarzlinie. Ciekawe jest też to, że budynek działa bez stałego personelu, czyli opieka, jaką nad nim sprawowała babcia Tommy’ego, jest odzwierciedleniem faktycznego sposobu dbania o nasiona. Śmiało możecie wyszukać to miejsce w wyszukiwarce i zobaczyć, jak teraz wygląda. Szczerze przyznam, że zanim sięgnęłam po książkę „Sen o drzewie”, nie miałam pojęcia o tym miejscu! Nigdy o nim nie słyszałam, ale teraz, po lekturze książki wiem, że może ono mieć bezcenne znaczenie dla przyszłych pokoleń.

„Sen o drzewie” nie jest tak spektakularną opowieścią jak „Historia pszczół”, tutaj na pierwszy plan wysuwają się relacje rodzinne. Z jednej strony przedstawione są w bardzo wrażliwy sposób, ale z drugiej podejmowane przez bohaterów decyzje czy dokonywane wybory niejeden raz łamały moje czytelnicze serce. Zmiany klimatu i wszystkie działania człowieka, jakie doprowadziły do miejsca, w którym znaleźli się bohaterowie „Snu o drzewie”, wywoływały we mnie głęboki sprzeciw. Aż chciałoby się wykrzyczeć: Przecież to są jeszcze dzieci! A już musiały się mierzyć z trudnościami, o których współcześni dorośli ludzie nigdy nawet nie pomyśleli. Zamiast chodzić do szkoły i narzekać na głupi plan lekcji, rozmawiać o bzdurach z rówieśnikami, planować wakacyjne wyjazdy z rodzicami, zwyczajnie nudzić się we własnym pokoju i jeść na kolację ulubione danie – zamiast całej tej beztroski, która przecież w jakimś stopniu jest sensem dzieciństwa, musiały myśleć jak przetrwać następny dzień, jak zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i młodszego rodzeństwa. Tak bardzo im współczułam!

Bioróżnorodność, to w niej szukali ratunku, to ona miała wykarmić wszystkich, którzy cierpieli głód.

Maja Lunde jest bardzo szczera w swoich książkach, momentami można nawet powiedzieć, że brutalnie szczera, jeżeli chodzi o zmiany klimatu i ich konsekwencje. Widać, że bardzo mocno zagłębiła się w każdego bohatera, bohaterkę, zbudowała ich w niezwykle precyzyjny i wiarygodny sposób – jak na przyszłe czasy, jak na codzienność, z którą musieli się zmagać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to, o czym czytamy, wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Zwłaszcza że łatwo dopatrzeć się w naszym świecie przyczyn, które bezpośrednio wpłynęły na to, że życie bohaterów wyglądało tak, a nie inaczej. W każdej z części cyklu „Kwartet klimatyczny” wyraźnie zarysowują się dwa wątki. Pierwszy to relacja człowieka z naturą, drugi traktuje o relacji rodzinnej, głównie między dziećmi a rodzicami. Na pierwszy plan wysuwa się również gorzki smak samotności, czasami takiej, która sprawia wręcz fizyczny ból.

Jeżeli zapytacie, czy przytłoczył mnie „Sen o drzewie” to odpowiem: TAK. Ta historia może przytłoczyć, ale jestem w stanie zrozumieć tę strategię Autorki, bo czasami tylko mocne tąpnięcie potrafi przemówić do człowieka. A gdy wyobraźnia przetwarza obrazy, które powstały w trakcie czytania „Kwartetu klimatycznego”, to o terapię szokową nietrudno. Pojawia się strach, który nieproszony wchodzi pod skórę i powoduje dreszcz niepokoju, może niewielki, za to bardzo intensywny, taki domagający się uwagi i głębszej refleksji. Ale nie martwcie się, zakończenie „Snu o drzewie” podniosło mnie nieco na duchu i posklejało to moje połamane czytelnicze serce przyjemnym plastrem nadziei. Jedynie w głowie ciągle i wciąż kołacze mi pytanie: Czy jest dla nas jeszcze nadzieja? Bardzo Wam polecam twórczość Mai Lunde! Czytajcie, bo naprawdę warto poznać to niezwykłe pióro Autorki i tę fenomenalnie stworzoną przez nią wizję przyszłości, której z pewnością nie chcemy.
podpis
__
korekta tekstu: Anna Fathi

Zmiany klimatu, czyli „Sen o drzewie” Maja Lunde

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autorka: MAJA LUNDE
| przekład: MATEUSZ TOPA
| tytuł: SEN O DRZEWIE
| cykl: KWARTET KLIMATYCZNY
| wydawnictwo: LITERACKIE
| premiera: 19.06.2024
| liczba stron: 546
| gatunek:LITERATURA PIĘKNA|

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

O MNIE

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.

Jeżeli ktokolwiek jeszcze myśli, że nie ma czegoś takiego jak zmiany klimatu i nie mają one większego znaczenia dla przyszłości ludzkości, to uprzejmie proszę przeczytać cały czterotomowy cykl „Kwartet klimatyczny” Mai Lunde („Historia pszczół”, „Błękit”, „Ostatni”, „Sen o drzewie”). Gwarantuję, że zmienicie zdanie szybciej, niż Wam się wydaje…

Zmiany klimatu, czyli „Sen o drzewie” Maja Lunde

Człowiek to gatunek, który żyje kosztem innych. Równowaga go nie zadowala, ciągle chce więcej.

Maja Lunde była jedną z Autorek, dla których wybrałam się na Targi Książki w Krakowie. Po dziewięciu latach przerwy od udziału w tego typu wydarzeniach czułam się mocno zmotywowana, by tam pojechać i kupić „Sen o drzewie”, którego mi brakowało do klimatycznego kompletu. Zależało mi również na tym, by uczestniczyć w spotkaniu i posłuchać Autorki, jak opowiada o wspomnianych książkach. Chciałam się dowiedzieć, skąd w ogóle wziął się pomysł na historię, w której głównym wątkiem niewątpliwie jest zmiana klimatu. I wiecie co? Udało mi się nawet zdobyć autograf! Z czego bardzo się cieszę, bo wbrew pozorom nie była to sprawa oczywista. Plan spotkań autorskich, w których chciałam uczestniczyć, był bardzo napięty i musiałam mocno się sprężać, by choć zahaczyć o wszystkie. Ale wracając do tematu, czyli do „Snu o drzewie”. Tak jak postanowiłam, kupiłam sobie książkę, zdobyłam autograf i zasłuchałam się w opowieść Autorki…

Maja Lunde sporo mówiła o „Kwartecie klimatycznym” jako o całości oraz o jego poszczególnych częściach. Każda z tych książek opowiada inną historię, porusza niezwykle ważną problematykę mocno zahaczającą o zmiany klimatu. Od wizji świata, w którym zabrakło pszczół, poprzez historię ludzi, którzy ruszyli w poszukiwaniu wody, aż po poważne zaburzenia równowagi i nieodwracalne deficyty flory i fauny na Ziemi. Schemat każdej powieści jest zawsze taki sam: trzy linie czasowe, w których przeszłość w pewien niesamowity sposób łączy się z przyszłością, niewielka, odcięta od reszty świata społeczność oraz Zapaść w rozumieniu potężnej katastrofy klimatycznej, która pewnego dnia stała się faktem – ale czego konkretnie dotyczyła, jak wyglądała i jak wpłynęła na ludzkość, możemy się tylko domyślać, bo wzmianki o niej są bardzo enigmatycznie, bez szczegółów.

Nawet kiedy umiera nadzieja, gdzieś głęboko w człowieku nadal tli się wola trwania.

Kluczową rolę w każdej książce odgrywają bohaterowie, bo to oni w pewien wyjątkowy sposób są wspólnym mianownikiem całego „Kwartetu klimatycznego”. Pojawiają się w opowieściach na różnych etapach swojego życia i sprawiają, że poszczególne tytuły w pewnym momencie się ze sobą zazębiają, łączą, zaczynają tworzyć spójną całość: perspektywę przyszłości, obok której nie można przejść obojętnie. Wręcz przeciwnie! Do czytelnika z pełną mocą dociera przesłanie całej historii, która zadaje mu nokautujący cios. Czy jest jeszcze dla nas nadzieja? – to pytanie, które jednocześnie przyświeca zarówno każdej książce z osobna, jak i całemu „Kwartetowi klimatycznemu” jako jednemu głośnemu klimatycznemu krzykowi. Na spotkaniu autorskim Maja Lunde powiedziała wprost, że każda jej książka z tego cyklu jest takim właśnie pytaniem. Na uwagę zasługuje również ogrom pracy Autorki włożony w research. Czytając, wręcz czułam całe to merytoryczne przygotowanie do każdej historii z osobna oraz do zbudowania tak jasnego i czytelnego przekazu, który niewątpliwie zmusza do refleksji i głębszej analizy sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie poszczególnych książek. Odbiorca bardzo łatwo wchodzi w te historie, czyta i czuje, że to wcale nie są nieprawdopodobne scenariusze, że właśnie taką przyszłość współczesny człowiek może zgotować kolejnym pokoleniom. Los bohaterów niejednokrotnie naznaczony jest żalem, goryczą, złością wobec wcześniejszych pokoleń, bo to ich egoizm i brak perspektywicznego myślenia o konsekwencjach swoich działań doprowadził do tego, że bohaterowie „Snu o drzewie” żyją na śmietnisku.

Wyobrażacie sobie życie bez wszechobecnej zieleni, bez jakiejkolwiek bioróżnorodności? Czasy, w których nic nie rośnie, nie pachnie, nie owocuje, ziemia jest całkowicie jałowa, a uprawa jakichkolwiek roślin, owoców czy warzyw jest możliwa tylko w specjalistycznych szklarniach, bo na zewnątrz już nigdy nic nie urośnie… Właśnie w takiej rzeczywistości mieszka Tommy. Bohater książki „Sen o drzewie” nigdy nie widział prawdziwych drzew, słyszał o nich jedynie w opowieściach babci, kobiety opiekującej się bankiem nasion, czyli światowym biologicznym skarbcem.

Bo tak jak natura zamknęła całą swoją wiedzę w nasionach, tak ludzie zamknęli swoją w książkach. Wiedza to opowieść, a ja wierzę w opowieści.

Muszę przyznać, że historia tego, jak na pewnej norweskiej wyspie znalazło się dwoje nastolatków i troje dzieci, bardzo chwyta za serce. A postać babci jest po prostu niesamowita. Autorka wybitnie przedstawia rodzinne relacje, nie stroni od poruszania trudnych tematów i niewygodnych wyborów, podobnie zresztą jak w poprzednich częściach cyklu. Tak bardzo czuje się emocje każdego z bohaterów, tak mocno się każdemu z nich współczuje i mimo wszystko kibicuje, by dali radę, by się nie poddawali.

Kombinacja wszystkich zbiegów okoliczności doprowadziła go do tego właśnie miejsca, sprawiła, że stało się to, co najgorsze, że stracił to, co tak bardzo chciał przy sobie zatrzymać.

Beztroskie wspomnienia z przeszłości kontrastują z bezlitosną teraźniejszością, gdzie każdy dzień jest walką o przetrwanie. Ale pojawia się również nadzieja, która ma postać niepozornego nasionka. Okazuje się bowiem, że nawet to najmniejsze, takie, których mamy teraz wokół siebie pełno i niejednokrotnie narzekamy, że sieją się na potęgę – kiedyś nawet ono może być na wagę złota. Lektura „Snu o drzewie” uświadamia czytelnikowi, jak ważna jest w naszym życiu bioróżnorodność, i dobitnie wizualizuje, że gdy utracimy ją, nie będzie dla nas ratunku.

Bank nasion istnieje naprawdę! Jego nazwa brzmi Globalny Bank Nasion i znajduje się na norweskim archipelagu Svalbard, na wyspie Spitsbergen, czyli dokładnie tam, gdzie Autorka osadziła wydarzenia rozgrywające się w przyszłości. Bank nasion został zbudowany, by bezpiecznie przechowywać nasiona roślin jadalnych z całego świata, i jest ulokowany w tunelu wydrążonym w wiecznej zmarzlinie. Ciekawe jest też to, że budynek działa bez stałego personelu, czyli opieka, jaką nad nim sprawowała babcia Tommy’ego, jest odzwierciedleniem faktycznego sposobu dbania o nasiona. Śmiało możecie wyszukać to miejsce w wyszukiwarce i zobaczyć, jak teraz wygląda. Szczerze przyznam, że zanim sięgnęłam po książkę „Sen o drzewie”, nie miałam pojęcia o tym miejscu! Nigdy o nim nie słyszałam, ale teraz, po lekturze książki wiem, że może ono mieć bezcenne znaczenie dla przyszłych pokoleń.

„Sen o drzewie” nie jest tak spektakularną opowieścią jak „Historia pszczół”, tutaj na pierwszy plan wysuwają się relacje rodzinne. Z jednej strony przedstawione są w bardzo wrażliwy sposób, ale z drugiej podejmowane przez bohaterów decyzje czy dokonywane wybory niejeden raz łamały moje czytelnicze serce. Zmiany klimatu i wszystkie działania człowieka, jakie doprowadziły do miejsca, w którym znaleźli się bohaterowie „Snu o drzewie”, wywoływały we mnie głęboki sprzeciw. Aż chciałoby się wykrzyczeć: Przecież to są jeszcze dzieci! A już musiały się mierzyć z trudnościami, o których współcześni dorośli ludzie nigdy nawet nie pomyśleli. Zamiast chodzić do szkoły i narzekać na głupi plan lekcji, rozmawiać o bzdurach z rówieśnikami, planować wakacyjne wyjazdy z rodzicami, zwyczajnie nudzić się we własnym pokoju i jeść na kolację ulubione danie – zamiast całej tej beztroski, która przecież w jakimś stopniu jest sensem dzieciństwa, musiały myśleć jak przetrwać następny dzień, jak zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i młodszego rodzeństwa. Tak bardzo im współczułam!

Bioróżnorodność, to w niej szukali ratunku, to ona miała wykarmić wszystkich, którzy cierpieli głód.

Maja Lunde jest bardzo szczera w swoich książkach, momentami można nawet powiedzieć, że brutalnie szczera, jeżeli chodzi o zmiany klimatu i ich konsekwencje. Widać, że bardzo mocno zagłębiła się w każdego bohatera, bohaterkę, zbudowała ich w niezwykle precyzyjny i wiarygodny sposób – jak na przyszłe czasy, jak na codzienność, z którą musieli się zmagać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to, o czym czytamy, wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Zwłaszcza że łatwo dopatrzeć się w naszym świecie przyczyn, które bezpośrednio wpłynęły na to, że życie bohaterów wyglądało tak, a nie inaczej. W każdej z części cyklu „Kwartet klimatyczny” wyraźnie zarysowują się dwa wątki. Pierwszy to relacja człowieka z naturą, drugi traktuje o relacji rodzinnej, głównie między dziećmi a rodzicami. Na pierwszy plan wysuwa się również gorzki smak samotności, czasami takiej, która sprawia wręcz fizyczny ból.

Jeżeli zapytacie, czy przytłoczył mnie „Sen o drzewie” to odpowiem: TAK. Ta historia może przytłoczyć, ale jestem w stanie zrozumieć tę strategię Autorki, bo czasami tylko mocne tąpnięcie potrafi przemówić do człowieka. A gdy wyobraźnia przetwarza obrazy, które powstały w trakcie czytania „Kwartetu klimatycznego”, to o terapię szokową nietrudno. Pojawia się strach, który nieproszony wchodzi pod skórę i powoduje dreszcz niepokoju, może niewielki, za to bardzo intensywny, taki domagający się uwagi i głębszej refleksji. Ale nie martwcie się, zakończenie „Snu o drzewie” podniosło mnie nieco na duchu i posklejało to moje połamane czytelnicze serce przyjemnym plastrem nadziei. Jedynie w głowie ciągle i wciąż kołacze mi pytanie: Czy jest dla nas jeszcze nadzieja? Bardzo Wam polecam twórczość Mai Lunde! Czytajcie, bo naprawdę warto poznać to niezwykłe pióro Autorki i tę fenomenalnie stworzoną przez nią wizję przyszłości, której z pewnością nie chcemy.
podpis
__
korekta tekstu: Anna Fathi

Zmiany klimatu, czyli „Sen o drzewie” Maja Lunde

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autorka: MAJA LUNDE
| przekład: MATEUSZ TOPA
| tytuł: SEN O DRZEWIE
| cykl: KWARTET KLIMATYCZNY
| wydawnictwo: LITERACKIE
| premiera: 19.06.2024
| liczba stron: 546
| gatunek:LITERATURA PIĘKNA|

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

O MNIE

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.