dobry.book PODCAST: Rozmowa z Żanetą Pawlik.
W dzisiejszym podcaście z cyklu rozmów z autorkami i autorami dobrych książek, mam ogromną przyjemność rozmawiać z Żanetą Pawlik, autorką książki „Za zasłoną milczenia”.
Żaneta Pawlik: Dziękuję za zaproszenie. Jest mi bardzo miło być dzisiaj twoim gościem, ale też dlatego, że już na wstępie komplementujesz moją najnowszą powieść, zaliczając ją do grona „dobrych”.
Żaneto, skąd wziął się pomysł na połączenie losów byłej zakonnicy i byłej więźniarki?
Żaneta Pawlik: Wbrew pozorom, nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Gdzieś tam w głowie zrodził się plan na zestawienie ze sobą skrajnie odmiennych charakterologicznie postaci, ale to nie od razu była zakonnica vs. kobieta skazana za zabójstwo. Pierwszy pomysł nie miał jeszcze wyraźnie zarysowanych granic; to jest coś na kształt smugi światła mieniącej się pod różnym kątem. Chodzi się z nim, je, śpi. Z pomysłem trzeba się zaprzyjaźnić, rozeznać, czy jest nam bliski. W końcu spędzimy z nim najbliższe miesiące, pracując nad tekstem. W którymś momencie uznałam, że tak, jest mój nadajemy na tych samych falach i mogę się zabierać do pracy.
Skupmy się na chwilę na byłej zakonnicy. Klara to postać, która z pewnością nie tylko mnie zaintrygowała swoją zakonną przeszłością i niezwykle realistyczną historią. Z całą tą motywacją na początku zakonnej drogi, przez rozterki oraz wątpliwości w czasie posługi, aż do radykalnej decyzji o odejściu ze zgromadzenia. Powiedz, na czym się opierałaś, budując tę postać, skąd czerpałaś wiedzę na temat życia zakonnego? Sięgałaś po jakąś tematyczną literaturę, a może konsultowałaś postać bohaterki z prawdziwymi byłymi zakonnicami?
Żaneta Pawlik: Tego typu literatury jest na rynku sporo. Posiłkowałam się reportażami, czytałam wywiady z byłymi zakonnicami, słuchałam podcastów. Dotarłam do forum, na którym młode dziewczyny, które poczuły powołanie, konsultowały się z zakonnicami świadczącymi posługę w zgromadzeniach zakonnych. Jestem pod wrażeniem subtelności, z jaką udzielano im wsparcia. To pozwoliło mi zachować balans między rozgoryczeniem, które stało się udziałem byłych zakonnic a głęboką, żywą wiarą tych, które trwają w formule życia konsekrowanego. Kwestie religijne i światopoglądowe są bardzo delikatną materią, tutaj trzeba słuchać, wyjść poza ograniczenia własnych sądów. Chcę wierzyć, że osoby decydujące się na powierzenie życia Bogu w takiej formie mają świadomość ograniczeń i nie mówię tu bynajmniej o kwestiach przestrzennych. Siostra zakonne stają się członkiniami wspólnot, wstępują do nowych rodzin. Zmiana imienia jest jednym z symbolicznych sposobów zerwania z dotychczasową rodziną. W zależności od zgromadzenia i obowiązujących w nim reguł podlegają surowej dyscyplinie. Wyobrażenia nie przystają do realiów. Zamiast kontemplacji, pracują ponad siły. Nie mają dostępu do pomocy psychologicznej, odmawia się im kontaktów z rodzinami. Bo przecież siostrzeństwo w Chrystusie… Z czasem pogłębia się frustracja, chorują na depresję. A jeśli dojdzie do tego kryzys wiary, mamy gotowy przepis na tragedię. Taki scenariusz stał się udziałem Klary, bohaterki powieści „Za zasłoną milczenia”. Przy czym ona miała wsparcie w bracie, możliwość powrotu do dawnego życia, które zresztą i tak ją przerosło. Dziesięć lat w izolacji zmienia człowieka. Świat się zmienia.
Skoro wiemy już, jak powstawała Klara, pomówmy teraz o Dorocie. Kobiecie, która warunkowo wyszła z więzienia po czterech latach odsiadki i najbardziej na świecie pragnie jednej rzeczy – odbudować relację z synem, teraz już nastoletnim. Jak podeszłaś do tworzenia tej postaci? Jak udało Ci się wejść za więzienne mury, by tak wiarygodnie oddać klimat zakładu karnego, w którym przebywała Dorota?
Żaneta Pawlik: Oswajam mury zakładów karnych od lat, jestem fanką kryminałów (śmiech). A tak poważnie, interesuje mnie skuteczność (lub brak skuteczności) resocjalizacji. Odniesienie do człowieczeństwa w wymagających okolicznościach, a przecież wyrok i osadzenie w więzieniu do takich należą. Radzenie sobie ze współosadzonymi, niewielką przestrzenią, izolacją od bliskich. Z tęsknotą, bo przecież każdy zostawił kogoś bliskiego za murami. Abstrahując od dokonanego czynu, każdemu należy się współczucie. A wybaczenie? To jest bardzo dobre pytanie, szczególnie w odniesieniu do Doroty, drugiej bohaterki powieści. Mnie udało się znaleźć dla niej zrozumienie, mimo że nie popieram tego, co zrobiła. Uważam, że usprawiedliwiają ją okoliczności, choć musiała zapłacić za zabójstwo. Zresztą dla Doroty największym problemem nie jest więzienie jako takie, ale rozłąka z dzieckiem, które dorasta w cudzym domu. I pozbawienie syna ojca. Przypominam sobie jedną scenę z powieści, gdzie Karol wyznaje matce, że chciałby ją kochać, tylko nie wie JAK.
Żaneto, ile czasu zajęło Ci pisanie książki „Za zasłoną milczenia”? Czy od początku wiedziałaś, jak potoczą się losy bohaterek, gdzie się spotkają, z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć? A może miałaś tylko zarys fabuły, a cała reszta wyklarowała się w trakcie pisania?
Żaneta Pawlik: Problematykę muszę znać od początku, podobnie jak dążenia bohaterów. Motywacja jest punktem wyjścia, bo ona nadaje pęd historii. Nie zawsze wiem, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Tutaj świadomie używam liczby mnogiej, bo choć to ja piszę, postaci aktywnie uczestniczą w kreacji. Bywa, że rozpoczynając pracę, nie wiem, jaki będzie koniec. I odwrotnie, wymyślam finałową scenę, a potem okazuje się nie przystawać do fabuły. Bardzo głęboko zaglądam w siebie, analizuję, jak ja zachowałabym się w określonej sytuacji i specjalnie idę w kontrę. W końcu tworzę fikcję. Zarys fabuły pozwala mi utrzymać pisanie w ryzach, pilnować struktury, ale pozwalam sobie na zaskoczenia i łamanie schematu tam, gdzie uznam za stosowne. Zaczynam od planu, a potem wszystko staje na głowie. No, może nie wszystko i nie zawsze, ale cenię sobie spontaniczność.
„Za zasłoną milczenia” to Twoja czwarta powieść. Powiedz, o czym są trzy poprzednie książki. Jaką problematykę w nich poruszasz?
Żaneta Pawlik: Zawsze piszę o ludziach. Umiejscawiam ich w określonym kontekście społecznym i wyciągam na światło dziennie to, do czego nie przyznają się przed sobą. Przeprowadzam wiwisekcję i pozwalam czytelnikom wyciągać wnioski. W poprzednich książkach dotykam problematyki alkoholizmu, bezdomności, depresji. Kieruję światła reflektorów na aktorkę, której kariera zamiera. Pokazuję sens i cel życia, a przynajmniej dążenia do bywania szczęśliwym. Nie bycia, bo permanentne szczęście nie jest możliwe. Może dobrze.
Jesteś autorką prozy obyczajowej, ale czy wybierając tytuły dla siebie, tak do poczytania dla przyjemności, również sięgasz po ten gatunek? A może Twoje czytelnicze zainteresowania skierowane są w zupełnie inną stronę (kryminał, thriller, literatura faktu, reportaż, fantastyka)?
Żaneta Pawlik: Zdecydowanie nie jestem odbiorczynią obyczajówek czy romansów w potocznym rozumieniu. Trzymam się z daleka od tak zwanej literatury kobiecej, z reguły. Nawet w literaturze rozrywkowej musi pojawić się ważki problem i głębia psychologiczna, inaczej czas spędzony z tytułem uznałabym za zmarnowany. Jeśli przyjąć, że literatura ma płeć, preferuję mocne męskie akcenty. Namiętnie czytuję kryminały, thrillery. Sięgam po literaturę piękną, chłonę estetykę, karmię zmysły. Reportaże? Jak najbardziej. Aktualnie jestem pod wrażeniem „Historii na śmierć i życie” Wojciecha Tochmana. Podchodziłam do reportażu z jasno sprecyzowaną opinią w zakresie kary dożywotniego pozbawienia wolności, skończyłam z wielkim: NIE WIEM. Sztuką jest wywierać wpływ na odbiorcę tak dalece, że ten podaje w wątpliwość argumentację, której przed lekturą byłby gotów zaciekle bronić. Nie znaczy to, że od teraz znajduję w sobie nieskończone pokłady empatii dla morderców. Na ten moment wystarczy wątpliwość.
A teraz moje ulubione pytanie, które zadaję wszystkim moim gościom. Czy masz jakiś ulubionych autorów, którzy zajmuje szczególne miejsce w Twojej domowej biblioteczce? Dlaczego to właśnie on/ona jest dla Ciebie tak wyjątkowym twórcą?
Żaneta Pawlik: Takim sztandarowym nazwiskiem jest Jakub Żulczyk i jego brutalny język. No kocham. Niedoścignionym wzorem jest dla mnie Łukasz Orbitowski. Natomiast takie mocne uderzenie łagodzę na przykład wrażliwością Jakuba Małeckego. Do niedawna mówiłam, że książką, która zrobiła na mnie największe wrażenie było „Co się wydarzyło w Madison County” Roberta Jamesa Wallera, ale po lekturze „Solarisa” Stanisław Lema zdecydowanie spadła w rankingu. Każda z nich jest genialna, bo rezonuje z jakąś potrzebą, która w sobie odnajduję. Tutaj chciałabym zwrócić uwagę, że „Co się wydarzyło w Madison County” traktuje o miłości, a przed chwilą zarzekałam się, że nie lubię romansów. Wszelkie uogólnienia zawsze są krzywdzące. Zresztą mam wrażenie, że umiejscawianie niektórych tytułów w gatunkowych szufladkach czyni im wiele złego. Warto wyjść poza ograniczenia gatunkowe i spojrzeć na literaturę bez uprzedzeń.
Na koniec najważniejsze pytanie! Kiedy możemy się spodziewać kolejnej książki? Możesz uchylić rąbka tajemnicy, co do postaci, które spotkamy na kartach nowej powieści? W jaką głębię ludzkiej emocjonalności czytelnik zanurzy się tym razem?
Żaneta Pawlik: O tak, „głębia ludzkiej emocjonalności” bardzo mi się podoba. Wiesz, jakim językiem do mnie mówić (śmiech). Pochlebia mi, że czytelnicy akcentują właśnie emocje w moich książkach. Rys psychologiczny postaci jest dla mnie bardzo ważny i wiele wskazuje, że udaje mi umiejętnie charakteryzować bohaterów i świat, który ich otacza. Aktualnie w procesie redakcyjnym są dwie książki, zakładam, że jako pierwsza ukaże się historia pisana z perspektywy mężczyzny. To dla mnie coś nowego, w dodatku główny bohater jest starszym panem. A starość ma to do siebie, że bezlitośnie rozlicza przeszłość. Przyszłość zaś, jako taka, nie istnieje. To będzie powieść dla czytelników, którzy nie boją się rozmawiać o kwestiach ostatecznych. Mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku.
Moim gościem była Żaneta Pawlik, autorka książki „Za zasłoną milczenia”. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę!
Żaneta Pawlik: Dziękuję za rozmowę, a Państwu, że byliście z nami.
A Państwa mocno zachęcam do zwrócenia uwagi na książki Żanety („Za zasłoną milczenia”, „Światło po zmierzchu”, „Tamarynd”, „Mowy nie ma”) oraz do odwiedzenia jej strony internetowej zanetapawlik.pl oraz profili w mediach społecznościowych (Facebook, Instagram).
Podziel się wpisem ze znajomymi!
O AUTORCE: