Recenzja: „Wschód słońca. Wojownicy. Potęga trójki" Erin Hunter

Każdy kot potrzebuje przywódcy. Kogoś, za kim będzie mógł podążać i kto będzie podejmował najtrudniejsze decyzje.| „Wschód słońca. Wojownicy. Potęga trójki” Erin Hunter

W skrócie.
Lwi Płomień, Sójcze Pióro i Ostrokrzewiasty Liść muszą zmierzyć się z tajemnicą, która bezwzględnie podważa pochodzenie rodzeństwa. Niestety, kłamstwo ma dalekosiężne skutki i potrafi wyrządzić nieodwracalne szkody.
Klan Pioruna przeżywa wstrząs po odkryciu morderstwa, dokonanego na granicy z Klanem Wiatru. Pojawiają się pytania, na które nikt nie zna odpowiedzi, a coraz więcej faktów wskazuje na to, że tylko jeden z pobratymców mógł dokonać tej strasznej zbrodni.

Wrażenia.
„Wschód słońca” to finał serii „Potęga trójki”, finał z niesamowicie ostrym pazurem. Kocie przygody bezwzględnie wciągają czytelnika w wir wydarzeń, tajemnic i kłamstw. Odkrywanie prawdy jeszcze nigdy nie było tak trudne, brak zaufania tak oczywisty, a kodeks wojownika tak bardzo wątpliwy.

Przyznaję, że tym razem „Wojownicy” wywołują u czytelnika spory dreszczyk emocji. Wątek kryminalny został doskonale skonstruowany i nie sposób rozwiązać tej zagadki na własną rękę. Pomimo wielu przypuszczeń i nasuwających się odpowiedzi, zakończenie było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Kocie przygody nie zwalniają tępa, wręcz przeciwnie! Pajęczyna zdarzeń i tajemnic była tak precyzyjnie utkana, że nie sposób oderwać się od treści. Bohaterowie doświadczyli strachu, doskwierał im ból, musieli podejmować decyzje i przygotować się na ich konsekwencje. Ponad wszystko wybija się tutaj wątek poszukiwania własnego przeznaczenia i odnalezienia się w zupełnie nowej sytuacji – wszystko to, co dotychczas wydawało się oczywiste, runęło za sprawą kłamstwa.

Szczerze zachęcam do sięgnięcia po kocie przygody, a jeżeli jeszcze ich nie znacie, to namawiam do zapoznania się z poprzednimi częściami cyklu, które znajdziecie tu -> WOJOWNICY