– Generalnie nic się nie stało. Chcieli cię zabić, a ty po raz kolejny się wywinąłeś. Takie tam… przygody – zadrwił sam do siebie.
| Wolta Dariusz Gizak

„ Wolta ” Dariusz Gizak | BLOG LITERACKI

Wszystko zaczyna się od bomby, którą ktoś przyczepił do podwozia samochodu Jacka Kowalika. Gdyby wtedy wsiadł do Kota – jak pieszczotliwie nazywał swojego jaguara – mogłoby wydarzyć się najgorsze. Szczęśliwie został ostrzeżony, więc ostatecznie nic złego się nie stało. Problem w tym, że detektyw ewidentnie kogoś wkurzył, ale nie ma pojęcia kogo i dlaczego. Sytuacja o tyle wydaje się poważna, że sprawcy zamieszania nie bawili się w żadne ostrzeżenia, tylko postanowili całkowicie wyeliminować Kowalika z gry zwanej życiem.

Bohater zajmował się właśnie sprawą córki dawnego kolegi z policji, a mówiąc precyzyjnie – jej zwolnieniem z pracy, które nastąpiło w podejrzanych okolicznościach. Dlatego Jacek postanowił bliżej przyjrzeć się miejscu, w którym pracowała Katarzyna Rostowska. A może to jakiś przestępca, który dzięki detektywowi spędził najlepsze lata swojego życia za kratami? Ten wątek również postanowił sprawdzić!

Zaczęłam czytać książkę i pomyślałam, że rozpoczyna się bardzo intrygująco. Mamy tutaj mężczyznę w średnim wieku – byłego komandosa, czyli niewątpliwie profesjonalistę – bez rodziny, prowadzącego w miarę poukładane życie, doskonale radzącego sobie z codziennymi obowiązkami, na przykład z utrzymaniem porządku w mieszkaniu. Nawet nie przeraża go perspektywa ugotowania sobie czegoś, od czasu do czasu. Ujęło mnie też zamiłowanie Jacka do storczyków. Wyobraźcie sobie, że na domowych parapetach ma ich całą kolekcję! Znakomicie zna się na pielęgnowaniu orchidei, a one odwdzięczają się bujnym kwitnieniem. Nie ukrywam – zazdroszczę! Ja mam w domu jednego storczyka, z którym ledwo daję radę… Z innymi roślinami jakoś łatwo mi idzie, a z tym jednym okazem za nic nie mogę się dogadać.

Mieszkał sam. Podczas pracy w policji, kiedy w początkowych latach działał jako antyterrorysta, czyli policyjny komandos, uznał, że nie powinien mieć żony i dzieci, bo nie będzie w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Nie chciał żyć w ciągłym strachu o ukochane osoby i nawet matkę odwiedzał tak, aby nikt nie dowiedział się, gdzie mieszka.

W zasadzie rozumiem pobudki, które kierowały Kowalikiem, gdy decydował się nie zakładać rodziny. Choć podejrzewam, że zwyczajnie nie spotkał kobiety, z którą chciałby dzielić życie. Gdyby naprawdę się zakochał (z wzajemnością), praca w policji nie byłaby żadną przeszkodą na drodze do posiadania żony i dzieci. Ale zostawmy ten wątek, ponieważ arcyciekawą sprawą jest samo miejsce zamieszkania bohatera. Wyobraźcie sobie, że Jacek mieszka na warszawskiej Pradze w otoczeniu mniejszych lub większych przestępców. Od drobnych złodziejaszków do grubych ryb, które mają za sobą niejedną odsiadkę. Poważnie! Do tego brama wjazdowa jest nieustannie pilnowana – trzeba wiedzieć, kto kręci się w pobliżu – nie wspominając już o tym, że numery mieszkań zostały celowo pozamieniane, by ewentualni nieproszeni goście nie mieli lekko.

Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie przygotowanie Kowalika na ewentualne kłopoty, czyli maksymalna ostrożność, aby zminimalizować ryzyko śmierci. Cóż… ludzie, którzy dybią na jego życie, nie przebierają w środkach i trzeba przyznać – zdecydowanie nie należą do amatorów. Na uznanie zasługuje również podejście byłego policjanta do wulgaryzmów.

Policjanci mają stały kontakt z marginesem społecznym, ale to wcale nie znaczy, że mają się do niego upodabniać. I uwierz mi, że bandyci bardziej szanowali takiego policjanta, który mówił do nich literackim językiem, a nie rynsztokowym slangiem. Tak to działa.

Bohater ma kilka nietypowych zdolności. Po pierwsze potrafi wyczuwać ludzkie emocje i napięcia, po drugie gdy tylko wchodzi do jakiegoś pomieszczenia, od razu wie, czy to dobre miejsce czy złe, po trzecie zawsze czuje, gdy jest obserwowany – wówczas jego ciało dostaje coś na kształt sygnału w postaci impulsu energetycznego. Szczerze mówiąc, nie przepadam za tego typu zdolnościami u bohaterów. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy pewne działania wynikają z ich inteligencji, bystrości umysłu czy zdolności analitycznych. Kiedy ważne decyzje podejmowane są głównie na bazie przeczucia, postacie literackie tracą u mnie na wiarygodności. Choć muszę tu również zaznaczyć, że Kowalik trochę nadrabia innymi umiejętnościami, bo bez wątpienia jest doskonale wyszkolonym profesjonalistą.

Lata treningów i praktyki nauczyły go perfekcyjnie rozpoznawać, kto jest sprawcą, czyli bandytą, kto pokrzywdzonym, czyli ofiarą, kto świadkiem, czyli osobą postronną – i w którym miejscu w danej chwili znajdują się inni policjanci, jego koledzy, którzy czasem występowali po cywilnemu.

Co do samej zagadki, bo w gruncie rzeczy chodzi o znalezienie winnych podłożenia bomby, to Wolta nie zafundowała mi ani wielkich zaskoczeń, ani spektakularnych zwrotów akcji. Wszystko toczyło się umiarkowanym tempem, bez zbędnej brutalności czy rozlewu krwi. Natomiast zakończenie może miało na celu wywołać jakieś emocje, ale u mnie wywołało jedynie wzruszenie ramion. Spora w tym zasługa pewnej pani, która od początku była mi obojętna, a jej zachowanie określiłabym jako dziwne i nietypowe.

Ponadto jest coś, czego mi w tej książce zabrakło. Na okładce widnieje napis: FABUŁA INSPIROWANA PRAWDZIWYMI WYDARZENIAMI, jednak nigdzie nie ma informacji, o jakie prawdziwe wydarzenia chodzi lub które wątki zostały na nich oparte. Jeżeli w grę wchodziła jakaś tajemnica, uniemożliwiająca ujawnienie tych informacji – też chciałabym o tym wiedzieć. Wiem, że Dariusz Gizak to były oficer policji i z pewnością ma bogatą wiedzę o przeróżnych miejscach oraz zdarzeniach, ale jako czytelniczka, zwracająca uwagę na realność fabuły, liczyłam na to, że gdzieś znajdę odniesienia do okładkowej adnotacji.

Książka napisana jest lekkim i prostym językiem, czyta się przyjemnie i szybko. Czy sięgnę po kolejną część serii Jacek Kowalik, wszak Wolta to dopiero początek przygód detektywa? Pewnie tak, choćby po to, by sprawdzić, jak bohater sobie poradzi z kolejnym zleceniem. Poza tym mam nadzieję, że fabuła się dopiero rozkręca i następnym razem zagadka wskoczy na trochę wyższy poziom.

_
korekta tekstu: Anna Fathi

„ Wolta ” Dariusz Gizak | BLOG LITERACKI

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autor: DARIUSZ GIZAK
| tytuł: WOLTA
| premiera: 23.04.2025
| wydawnictwo: MEDIA RODZINA
| liczba stron: 390
| gatunek: THRILLER/KRYMINAŁ

_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

O MNIE

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.

– Generalnie nic się nie stało. Chcieli cię zabić, a ty po raz kolejny się wywinąłeś. Takie tam… przygody – zadrwił sam do siebie.
| Wolta Dariusz Gizak

„ Wolta ” Dariusz Gizak | BLOG LITERACKI

Wszystko zaczyna się od bomby, którą ktoś przyczepił do podwozia samochodu Jacka Kowalika. Gdyby wtedy wsiadł do Kota – jak pieszczotliwie nazywał swojego jaguara – mogłoby wydarzyć się najgorsze. Szczęśliwie został ostrzeżony, więc ostatecznie nic złego się nie stało. Problem w tym, że detektyw ewidentnie kogoś wkurzył, ale nie ma pojęcia kogo i dlaczego. Sytuacja o tyle wydaje się poważna, że sprawcy zamieszania nie bawili się w żadne ostrzeżenia, tylko postanowili całkowicie wyeliminować Kowalika z gry zwanej życiem.

Bohater zajmował się właśnie sprawą córki dawnego kolegi z policji, a mówiąc precyzyjnie – jej zwolnieniem z pracy, które nastąpiło w podejrzanych okolicznościach. Dlatego Jacek postanowił bliżej przyjrzeć się miejscu, w którym pracowała Katarzyna Rostowska. A może to jakiś przestępca, który dzięki detektywowi spędził najlepsze lata swojego życia za kratami? Ten wątek również postanowił sprawdzić!

Zaczęłam czytać książkę i pomyślałam, że rozpoczyna się bardzo intrygująco. Mamy tutaj mężczyznę w średnim wieku – byłego komandosa, czyli niewątpliwie profesjonalistę – bez rodziny, prowadzącego w miarę poukładane życie, doskonale radzącego sobie z codziennymi obowiązkami, na przykład z utrzymaniem porządku w mieszkaniu. Nawet nie przeraża go perspektywa ugotowania sobie czegoś, od czasu do czasu. Ujęło mnie też zamiłowanie Jacka do storczyków. Wyobraźcie sobie, że na domowych parapetach ma ich całą kolekcję! Znakomicie zna się na pielęgnowaniu orchidei, a one odwdzięczają się bujnym kwitnieniem. Nie ukrywam – zazdroszczę! Ja mam w domu jednego storczyka, z którym ledwo daję radę… Z innymi roślinami jakoś łatwo mi idzie, a z tym jednym okazem za nic nie mogę się dogadać.

Mieszkał sam. Podczas pracy w policji, kiedy w początkowych latach działał jako antyterrorysta, czyli policyjny komandos, uznał, że nie powinien mieć żony i dzieci, bo nie będzie w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Nie chciał żyć w ciągłym strachu o ukochane osoby i nawet matkę odwiedzał tak, aby nikt nie dowiedział się, gdzie mieszka.

W zasadzie rozumiem pobudki, które kierowały Kowalikiem, gdy decydował się nie zakładać rodziny. Choć podejrzewam, że zwyczajnie nie spotkał kobiety, z którą chciałby dzielić życie. Gdyby naprawdę się zakochał (z wzajemnością), praca w policji nie byłaby żadną przeszkodą na drodze do posiadania żony i dzieci. Ale zostawmy ten wątek, ponieważ arcyciekawą sprawą jest samo miejsce zamieszkania bohatera. Wyobraźcie sobie, że Jacek mieszka na warszawskiej Pradze w otoczeniu mniejszych lub większych przestępców. Od drobnych złodziejaszków do grubych ryb, które mają za sobą niejedną odsiadkę. Poważnie! Do tego brama wjazdowa jest nieustannie pilnowana – trzeba wiedzieć, kto kręci się w pobliżu – nie wspominając już o tym, że numery mieszkań zostały celowo pozamieniane, by ewentualni nieproszeni goście nie mieli lekko.

Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie przygotowanie Kowalika na ewentualne kłopoty, czyli maksymalna ostrożność, aby zminimalizować ryzyko śmierci. Cóż… ludzie, którzy dybią na jego życie, nie przebierają w środkach i trzeba przyznać – zdecydowanie nie należą do amatorów. Na uznanie zasługuje również podejście byłego policjanta do wulgaryzmów.

Policjanci mają stały kontakt z marginesem społecznym, ale to wcale nie znaczy, że mają się do niego upodabniać. I uwierz mi, że bandyci bardziej szanowali takiego policjanta, który mówił do nich literackim językiem, a nie rynsztokowym slangiem. Tak to działa.

Bohater ma kilka nietypowych zdolności. Po pierwsze potrafi wyczuwać ludzkie emocje i napięcia, po drugie gdy tylko wchodzi do jakiegoś pomieszczenia, od razu wie, czy to dobre miejsce czy złe, po trzecie zawsze czuje, gdy jest obserwowany – wówczas jego ciało dostaje coś na kształt sygnału w postaci impulsu energetycznego. Szczerze mówiąc, nie przepadam za tego typu zdolnościami u bohaterów. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy pewne działania wynikają z ich inteligencji, bystrości umysłu czy zdolności analitycznych. Kiedy ważne decyzje podejmowane są głównie na bazie przeczucia, postacie literackie tracą u mnie na wiarygodności. Choć muszę tu również zaznaczyć, że Kowalik trochę nadrabia innymi umiejętnościami, bo bez wątpienia jest doskonale wyszkolonym profesjonalistą.

Lata treningów i praktyki nauczyły go perfekcyjnie rozpoznawać, kto jest sprawcą, czyli bandytą, kto pokrzywdzonym, czyli ofiarą, kto świadkiem, czyli osobą postronną – i w którym miejscu w danej chwili znajdują się inni policjanci, jego koledzy, którzy czasem występowali po cywilnemu.

Co do samej zagadki, bo w gruncie rzeczy chodzi o znalezienie winnych podłożenia bomby, to Wolta nie zafundowała mi ani wielkich zaskoczeń, ani spektakularnych zwrotów akcji. Wszystko toczyło się umiarkowanym tempem, bez zbędnej brutalności czy rozlewu krwi. Natomiast zakończenie może miało na celu wywołać jakieś emocje, ale u mnie wywołało jedynie wzruszenie ramion. Spora w tym zasługa pewnej pani, która od początku była mi obojętna, a jej zachowanie określiłabym jako dziwne i nietypowe.

Ponadto jest coś, czego mi w tej książce zabrakło. Na okładce widnieje napis: FABUŁA INSPIROWANA PRAWDZIWYMI WYDARZENIAMI, jednak nigdzie nie ma informacji, o jakie prawdziwe wydarzenia chodzi lub które wątki zostały na nich oparte. Jeżeli w grę wchodziła jakaś tajemnica, uniemożliwiająca ujawnienie tych informacji – też chciałabym o tym wiedzieć. Wiem, że Dariusz Gizak to były oficer policji i z pewnością ma bogatą wiedzę o przeróżnych miejscach oraz zdarzeniach, ale jako czytelniczka, zwracająca uwagę na realność fabuły, liczyłam na to, że gdzieś znajdę odniesienia do okładkowej adnotacji.

Książka napisana jest lekkim i prostym językiem, czyta się przyjemnie i szybko. Czy sięgnę po kolejną część serii Jacek Kowalik, wszak Wolta to dopiero początek przygód detektywa? Pewnie tak, choćby po to, by sprawdzić, jak bohater sobie poradzi z kolejnym zleceniem. Poza tym mam nadzieję, że fabuła się dopiero rozkręca i następnym razem zagadka wskoczy na trochę wyższy poziom.

_
korekta tekstu: Anna Fathi

„ Wolta ” Dariusz Gizak | BLOG LITERACKI

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autor: DARIUSZ GIZAK
| tytuł: WOLTA
| premiera: 23.04.2025
| wydawnictwo: MEDIA RODZINA
| liczba stron: 390
| gatunek: THRILLER/KRYMINAŁ

_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

O MNIE

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.

PODCASTY