Dla pani Tataranni jednak zemsta była daniem najlepiej smakującym na zimno.
| „Kamienne miasto. Śledztwa Immy Tataranni” Mariolina Venezia

Śledztwa Immy Tataranni. Kamienne miasto. Pogoda pod psem. Mariolina Venezia | BLOG LITERACKI

Immacolata Tataranni – 43-letnia wiceprokuratorka, pełniąca swój urząd we włoskiej Maternie, niewielkim miasteczku w prowincji Bazylikata położonym na południowym krańcu Półwyspu Apenińskiego. Imma to właściwie moja rówieśniczka – no dobra, ja jestem o kilka lat starsza – a Valentina, czyli córka bohaterki, jest w wieku mojego młodszego syna. Gdy to do mnie dotarło, pomyślałam, że seria Śledztwa Immy Tatarami zapowiada się naprawdę obiecująco, bo co jak co, ale wejście w buty tej kobiety brzmi jak bardzo nietuzinkowa przygoda.

Kierowana usposobieniem i osobistą historią Imma zmierzała zawsze, w każdej sytuacji do sedna, starając się rozwiązywać problemy domowe i sprawy sądowe bez rozróżniania między zabójstwem w afekcie, nadużyciem na budowie czy cieknącym kranem; była nieubłagana jak zegar z kukułką, nieczuła na niuanse i nastawiona wyłącznie na wynik.

Tataranni zawsze chciała być policjantką, ale jej niski wzrost wykluczył wstąpienie w mundurowe szeregi. Poszła więc na prawo, dzięki czemu – biorąc pod uwagę hierarchię – zajęła stanowisko nie tylko ważniejsze, ale również takie, które dawało jej większe pole manewru i wolną rękę w pewnych kwestiach. Rodzina bohaterki nie miała nic wspólnego z prawem, a za jej karierą nie stały żadne „plecy”. Do wszystkiego doszła ciężką pracą i determinacją, tym samym udowadniając, że pochodzenie z niemajętnej warstwy społecznej niczego w życiu nie przekreśla.

Ostatnią rzeczą – którą robiłaby Imma – jest siedzenie w biurze i zlecanie śledczych czynności innym. Ona uwielbia być w terenie, wszystko sprawdzać osobiście, zapamiętuje każdy szczegół z miejsca zbrodni, by w razie konieczności bez najmniejszego wysiłku wrócić pamięcią do detali. Dokładnie tak! Tataranni ma fenomenalną pamięć i traktuje tę cechę trochę jak substytut daru intuicji, której zwyczajnie nie ma i jest tego bardzo świadoma.

Nie mając niezwykłego daru intuicji przypisywanego bohaterkom filmów fabularnych, chwyciła się jedynego przymiotu, który dotychczas nigdy jej nie zawiódł – pamięci.

Wiceprokuratorkę cechuje nie tylko upór w dążeniu do odkrycia prawdy, ale przede wszystkim ogromne zasoby chęci, by to robić. Jej naprawdę się chce! Imma żyje każdą prowadzoną sprawą, uważnie przygląda się dowodom – nawet tym najmniej istotnym – i najważniejsze: NIGDY nie podąża tropem łatwych rozwiązań, a zwłaszcza tych oczywistych, które śledczy zakładają już na samym początku dochodzenia. Bohaterka konsekwentnie wybiera swoją własną, skupioną na celu, nieszablonową drogę. Uwielbia wizje lokalne, rozmowy ze świadkami (ach, ten jej cięty język!), z lubością rozpatruje różne wersje wydarzeń, drobiazgowo analizując fakty i dowody. Doskonale wie, kiedy coś jej umyka, gdy wydarzenia są jak niepasujące do siebie puzzle. Działa metodycznie, bez zbędnych ruchów na planszy śledztwa. Jest daleka od strzępienia sobie języka, zwłaszcza w odniesieniu do podwładnych.

Pani Tataranni była później w okropnym nastroju. Kazała Dianie biegać po całej prokuraturze w poszukiwaniu dokumentów, których nie można było znaleźć. Opieprzyła solidnie plutonowego, który przywiózł Milenę z Nova Siri, a ponieważ zaklinał się na głowy swoich dzieci, że jechał bardzo wolno, a dziewczyna źle się poczuła bez powodu, odprawiła go z obietnicą sankcji dyscyplinarnej. […] Burza szalała więc na całym pierwszym piętrze, co odbijało się także na piętrach innych. Zadzwonił jednak telefon i uratował urzędników, urzędniczki i kaprali, wszystkich, którzy zawsze mieli do ukrycia jakieś przewinienia.

No właśnie, podwładni… Pani wiceprokuratorka nie cieszy się dobrą opinią wśród współpracowników. Ma dość ekscentryczny sposób bycia, jest bezkompromisowa, zupełnie nie przejmuje się tym, co mówią za jej plecami – a mówi się całkiem sporo – i to tylko utwierdza wszystkich w przekonaniu, że z Tataranni nie wygrasz. Biada tym, którzy z nią zadarli lub stanęli jej na drodze, gdy była w złym humorze! Paradoksalnie jej wygląd świadczy o czymś zgoła innym, bo jako kobieta niezbyt wysoka, preferująca elegancki i dość specyficzny styl ubierania się – z tymi charakterystycznymi, niebotycznie wysokimi szpilkami – sprawia wrażenie raczej niegroźnej.

W pierwszym tomie cyklu Śledztwa Immy Tataranni, czyli w książce Kamienne miasto bohaterka odbiera w swoim biurze telefon i dowiaduje się o popełnionym morderstwie – młodym człowieku pchniętym nożem. Ofiara jest w wieku córki Immy i ten fakt jeszcze mocniej podsyca w bohaterce potrzebę poznania prawdy. A gdy matka i wiceprokuratorka stapiają się w jedno, to można być pewnym, że absolutnie nikt i nic nie umknie uwadze Tataranni. W tle pojawia się również wątek ubóstwa rolników, układy na szczeblu państwowym oraz motyw chemicznych odpadów.

Imma cierpliwość traciła nader często, lecz tylko z własnej woli.

Pogoda pod psemdrugi tom cyklu rozpoczyna się od nieustannie padającego deszczu – tak, nawet we Włoszech się to zdarza – który niewątpliwie ma wpływ na wyjątkowo kiepski nastrój bohaterki. Na domiar złego nęka ją jakaś młoda kobieta, która twierdzi, że ma dla niej ważne informacje. Ponadto społeczeństwo jest właśnie w trakcie kampanii wyborczej do regionalnego parlamentu. Kiedy po jakimś czasie dziewczyna znika bez śladu, Imma zaczyna głęboko zastanawiać się nad całą sytuacją. Pomyślałam sobie wtedy, że gdyby miała tę wspomnianą wcześniej intuicję, pewnie uległaby kobiecie i od razu umówiła się na rozmowę. A tak – zostaje jej tylko pamięć i stałe odtwarzanie wydarzeń z udziałem zaginionej. Czytałam tę książkę i nie mogłam pozbyć się wyobrażenia tego wciąż padającego deszczu, któremu wtórowało ciągle powiększające się bagno trudnych pytań bez odpowiedzi. Serio! Od początku czułam, że to będzie paskudna rozgrywka, bo wejście w sam środek kampanii ma już swoje konsekwencje, do tego doszły jeszcze biznesowe układy, społeczeństwo, w którym nie brakuje hipokrytów oraz – trzymające rękę na pulsie – media.

Niesprawiedliwość jest jak pleśń. Jedna odrobina i cała konserwa do wyrzucenia.

Zarówno pierwsza, jak i druga sprawa wiceprokuratorki mówią sporo, nie tylko o jej osobowości i życiu zawodowym, ale również o rodzinie. Mąż i córka są bardzo ważnymi postaciami w życiu prywatnym Tataranni, choć widać, że pod pewnymi względami bohaterka zawodzi jako żona i matka. Chętnie wciągnęłaby do tego grona jeszcze przystojnego sierżanta Calogiuriego, ale na razie ta relacja jest ciągle i wciąż czysto zawodowa. Ale wiadomo, pofantazjować zawsze można…

Mówiąc poważnie, pani gorliwość jest legendarna, słyszałem o niej, zanim jeszcze objąłem stanowisko w Materze! Powiedziano mi, że osobiście jeździ pani na wizje i przesłuchuje podejrzanych. Pojawia się jednak uzasadnione pytanie: za co płacimy policjantom? I następna rzecz: doba ma dwadzieścia cztery godziny, to wynika z matematyki, z czegoś siłą rzeczy musi pani zrezygnować.

I tutaj muszę na chwilę się zatrzymać, by opisać specyficzny sposób narracji obecny w tych książkach. Lektura cyklu Śledztwa Immy Tataranni niewątpliwie wymaga skupienia, bo bieżące wydarzenia przeplatają się z refleksjami bohaterki, pogłębionymi analizami społeczności, okoliczności wydarzeń, członków rodziny, współpracowników, samego śledztwa – ogólnie migawki codzienności. Nawet sny Immy są tu w pewnym sensie ważne. Dobrze jest – w miarę czytania – układać sobie cały obraz wydarzeń, charakterystykę poszczególnych bohaterów oraz oczywiście śledzić postępy w śledztwie. Owszem, wymaga to pewnego wysiłku, ale wierzcie mi – WARTO! Dodam jeszcze tylko, że akcja cyklu rozgrywa się w latach 2003–2005, więc jeszcze przed erą smartfonów, wszechobecnych mediów społecznościowych oraz postępu technologicznego na miarę AI.

Pewnego rodzaju masowa oryginalność, nieubłagana i męcząca, zmusiła wszystkich do wyróżnienia się, w wyniku czego wszyscy stali się beznadziejnie identyczni.

Mariolina Venezia opisuje wszystko z niebywałą lekkością i idealnie dobraną dawką ironii. Bez brutalności, ale z zagadką, od której trudno się oderwać, gdyż te oczywiste rozwiązania już na początku zostają odrzucone. Wydarzenia toczą się we Włoszech i choć fabuła nie dorównuje dynamiką włoskiemu temperamentowi, to zdecydowanie nadrabia to niepowtarzalną osobowością Immy Tataranni oraz jej niecodziennymi metodami działania. O relacji ze współpracownikami nawet nie wspomnę! Równie uparta i waleczna, co egocentryczna i elegancka. Tak samo nieprzyjemna w miejscu pracy jak skuteczna w poznawaniu prawdy. Z fenomenalną pamięcią oraz ciętym językiem nie obawia się konfrontacji z nikim!

Imma Taratanni była nielubiana przez personel biurowy, który obmawiał ją i kopał pod nią dołki, w zamian otrzymując traktowanie graniczące z prześladowaniem i ocierające się o śmieszność. Do tego stopnia, że sprzątaczki – pomimo faktu, że nie robiła nic, by je zadowolić – uważały ją za perłę w koronie, żywe świadectwo tego, co są w stanie zrobić dobre chęci. Przykład, który można wskazać dzieciom, aby wbić im do głów, że nie powinny tracić czasu na bzdury.

_
korekta tekstu: Anna Fathi

Śledztwa Immy Tataranni. Kamienne miasto. Pogoda pod psem. Mariolina Venezia | BLOG LITERACKI

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autorka: MARIOLINA VENEZIA
| cykl: ŚLEDZTWA IMMY TATARANNI
| tytuł: KAMIENNE MIASTO
| przekład: KRZYSZTOF ŻABOKLICKI
| premiera: 28.06.2024
| tytuł: POGODA POD PSEM
| przekład: MACIEJ A. BRZOZOWSKI
| premiera: 18.06.2025
| wydawnictwo: NOIR SUR BLANC
| gatunek: THRILLER/KRYMINAŁ

_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]

Opublikowano: 30 lipca 2025

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

O MNIE

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.

Dla pani Tataranni jednak zemsta była daniem najlepiej smakującym na zimno.
| „Kamienne miasto. Śledztwa Immy Tataranni” Mariolina Venezia

Śledztwa Immy Tataranni. Kamienne miasto. Pogoda pod psem. Mariolina Venezia | BLOG LITERACKI

Immacolata Tataranni – 43-letnia wiceprokuratorka, pełniąca swój urząd we włoskiej Maternie, niewielkim miasteczku w prowincji Bazylikata położonym na południowym krańcu Półwyspu Apenińskiego. Imma to właściwie moja rówieśniczka – no dobra, ja jestem o kilka lat starsza – a Valentina, czyli córka bohaterki, jest w wieku mojego młodszego syna. Gdy to do mnie dotarło, pomyślałam, że seria Śledztwa Immy Tatarami zapowiada się naprawdę obiecująco, bo co jak co, ale wejście w buty tej kobiety brzmi jak bardzo nietuzinkowa przygoda.

Kierowana usposobieniem i osobistą historią Imma zmierzała zawsze, w każdej sytuacji do sedna, starając się rozwiązywać problemy domowe i sprawy sądowe bez rozróżniania między zabójstwem w afekcie, nadużyciem na budowie czy cieknącym kranem; była nieubłagana jak zegar z kukułką, nieczuła na niuanse i nastawiona wyłącznie na wynik.

Tataranni zawsze chciała być policjantką, ale jej niski wzrost wykluczył wstąpienie w mundurowe szeregi. Poszła więc na prawo, dzięki czemu – biorąc pod uwagę hierarchię – zajęła stanowisko nie tylko ważniejsze, ale również takie, które dawało jej większe pole manewru i wolną rękę w pewnych kwestiach. Rodzina bohaterki nie miała nic wspólnego z prawem, a za jej karierą nie stały żadne „plecy”. Do wszystkiego doszła ciężką pracą i determinacją, tym samym udowadniając, że pochodzenie z niemajętnej warstwy społecznej niczego w życiu nie przekreśla.

Ostatnią rzeczą – którą robiłaby Imma – jest siedzenie w biurze i zlecanie śledczych czynności innym. Ona uwielbia być w terenie, wszystko sprawdzać osobiście, zapamiętuje każdy szczegół z miejsca zbrodni, by w razie konieczności bez najmniejszego wysiłku wrócić pamięcią do detali. Dokładnie tak! Tataranni ma fenomenalną pamięć i traktuje tę cechę trochę jak substytut daru intuicji, której zwyczajnie nie ma i jest tego bardzo świadoma.

Nie mając niezwykłego daru intuicji przypisywanego bohaterkom filmów fabularnych, chwyciła się jedynego przymiotu, który dotychczas nigdy jej nie zawiódł – pamięci.

Wiceprokuratorkę cechuje nie tylko upór w dążeniu do odkrycia prawdy, ale przede wszystkim ogromne zasoby chęci, by to robić. Jej naprawdę się chce! Imma żyje każdą prowadzoną sprawą, uważnie przygląda się dowodom – nawet tym najmniej istotnym – i najważniejsze: NIGDY nie podąża tropem łatwych rozwiązań, a zwłaszcza tych oczywistych, które śledczy zakładają już na samym początku dochodzenia. Bohaterka konsekwentnie wybiera swoją własną, skupioną na celu, nieszablonową drogę. Uwielbia wizje lokalne, rozmowy ze świadkami (ach, ten jej cięty język!), z lubością rozpatruje różne wersje wydarzeń, drobiazgowo analizując fakty i dowody. Doskonale wie, kiedy coś jej umyka, gdy wydarzenia są jak niepasujące do siebie puzzle. Działa metodycznie, bez zbędnych ruchów na planszy śledztwa. Jest daleka od strzępienia sobie języka, zwłaszcza w odniesieniu do podwładnych.

Pani Tataranni była później w okropnym nastroju. Kazała Dianie biegać po całej prokuraturze w poszukiwaniu dokumentów, których nie można było znaleźć. Opieprzyła solidnie plutonowego, który przywiózł Milenę z Nova Siri, a ponieważ zaklinał się na głowy swoich dzieci, że jechał bardzo wolno, a dziewczyna źle się poczuła bez powodu, odprawiła go z obietnicą sankcji dyscyplinarnej. […] Burza szalała więc na całym pierwszym piętrze, co odbijało się także na piętrach innych. Zadzwonił jednak telefon i uratował urzędników, urzędniczki i kaprali, wszystkich, którzy zawsze mieli do ukrycia jakieś przewinienia.

No właśnie, podwładni… Pani wiceprokuratorka nie cieszy się dobrą opinią wśród współpracowników. Ma dość ekscentryczny sposób bycia, jest bezkompromisowa, zupełnie nie przejmuje się tym, co mówią za jej plecami – a mówi się całkiem sporo – i to tylko utwierdza wszystkich w przekonaniu, że z Tataranni nie wygrasz. Biada tym, którzy z nią zadarli lub stanęli jej na drodze, gdy była w złym humorze! Paradoksalnie jej wygląd świadczy o czymś zgoła innym, bo jako kobieta niezbyt wysoka, preferująca elegancki i dość specyficzny styl ubierania się – z tymi charakterystycznymi, niebotycznie wysokimi szpilkami – sprawia wrażenie raczej niegroźnej.

W pierwszym tomie cyklu Śledztwa Immy Tataranni, czyli w książce Kamienne miasto bohaterka odbiera w swoim biurze telefon i dowiaduje się o popełnionym morderstwie – młodym człowieku pchniętym nożem. Ofiara jest w wieku córki Immy i ten fakt jeszcze mocniej podsyca w bohaterce potrzebę poznania prawdy. A gdy matka i wiceprokuratorka stapiają się w jedno, to można być pewnym, że absolutnie nikt i nic nie umknie uwadze Tataranni. W tle pojawia się również wątek ubóstwa rolników, układy na szczeblu państwowym oraz motyw chemicznych odpadów.

Imma cierpliwość traciła nader często, lecz tylko z własnej woli.

Pogoda pod psemdrugi tom cyklu rozpoczyna się od nieustannie padającego deszczu – tak, nawet we Włoszech się to zdarza – który niewątpliwie ma wpływ na wyjątkowo kiepski nastrój bohaterki. Na domiar złego nęka ją jakaś młoda kobieta, która twierdzi, że ma dla niej ważne informacje. Ponadto społeczeństwo jest właśnie w trakcie kampanii wyborczej do regionalnego parlamentu. Kiedy po jakimś czasie dziewczyna znika bez śladu, Imma zaczyna głęboko zastanawiać się nad całą sytuacją. Pomyślałam sobie wtedy, że gdyby miała tę wspomnianą wcześniej intuicję, pewnie uległaby kobiecie i od razu umówiła się na rozmowę. A tak – zostaje jej tylko pamięć i stałe odtwarzanie wydarzeń z udziałem zaginionej. Czytałam tę książkę i nie mogłam pozbyć się wyobrażenia tego wciąż padającego deszczu, któremu wtórowało ciągle powiększające się bagno trudnych pytań bez odpowiedzi. Serio! Od początku czułam, że to będzie paskudna rozgrywka, bo wejście w sam środek kampanii ma już swoje konsekwencje, do tego doszły jeszcze biznesowe układy, społeczeństwo, w którym nie brakuje hipokrytów oraz – trzymające rękę na pulsie – media.

Niesprawiedliwość jest jak pleśń. Jedna odrobina i cała konserwa do wyrzucenia.

Zarówno pierwsza, jak i druga sprawa wiceprokuratorki mówią sporo, nie tylko o jej osobowości i życiu zawodowym, ale również o rodzinie. Mąż i córka są bardzo ważnymi postaciami w życiu prywatnym Tataranni, choć widać, że pod pewnymi względami bohaterka zawodzi jako żona i matka. Chętnie wciągnęłaby do tego grona jeszcze przystojnego sierżanta Calogiuriego, ale na razie ta relacja jest ciągle i wciąż czysto zawodowa. Ale wiadomo, pofantazjować zawsze można…

Mówiąc poważnie, pani gorliwość jest legendarna, słyszałem o niej, zanim jeszcze objąłem stanowisko w Materze! Powiedziano mi, że osobiście jeździ pani na wizje i przesłuchuje podejrzanych. Pojawia się jednak uzasadnione pytanie: za co płacimy policjantom? I następna rzecz: doba ma dwadzieścia cztery godziny, to wynika z matematyki, z czegoś siłą rzeczy musi pani zrezygnować.

I tutaj muszę na chwilę się zatrzymać, by opisać specyficzny sposób narracji obecny w tych książkach. Lektura cyklu Śledztwa Immy Tataranni niewątpliwie wymaga skupienia, bo bieżące wydarzenia przeplatają się z refleksjami bohaterki, pogłębionymi analizami społeczności, okoliczności wydarzeń, członków rodziny, współpracowników, samego śledztwa – ogólnie migawki codzienności. Nawet sny Immy są tu w pewnym sensie ważne. Dobrze jest – w miarę czytania – układać sobie cały obraz wydarzeń, charakterystykę poszczególnych bohaterów oraz oczywiście śledzić postępy w śledztwie. Owszem, wymaga to pewnego wysiłku, ale wierzcie mi – WARTO! Dodam jeszcze tylko, że akcja cyklu rozgrywa się w latach 2003–2005, więc jeszcze przed erą smartfonów, wszechobecnych mediów społecznościowych oraz postępu technologicznego na miarę AI.

Pewnego rodzaju masowa oryginalność, nieubłagana i męcząca, zmusiła wszystkich do wyróżnienia się, w wyniku czego wszyscy stali się beznadziejnie identyczni.

Mariolina Venezia opisuje wszystko z niebywałą lekkością i idealnie dobraną dawką ironii. Bez brutalności, ale z zagadką, od której trudno się oderwać, gdyż te oczywiste rozwiązania już na początku zostają odrzucone. Wydarzenia toczą się we Włoszech i choć fabuła nie dorównuje dynamiką włoskiemu temperamentowi, to zdecydowanie nadrabia to niepowtarzalną osobowością Immy Tataranni oraz jej niecodziennymi metodami działania. O relacji ze współpracownikami nawet nie wspomnę! Równie uparta i waleczna, co egocentryczna i elegancka. Tak samo nieprzyjemna w miejscu pracy jak skuteczna w poznawaniu prawdy. Z fenomenalną pamięcią oraz ciętym językiem nie obawia się konfrontacji z nikim!

Imma Taratanni była nielubiana przez personel biurowy, który obmawiał ją i kopał pod nią dołki, w zamian otrzymując traktowanie graniczące z prześladowaniem i ocierające się o śmieszność. Do tego stopnia, że sprzątaczki – pomimo faktu, że nie robiła nic, by je zadowolić – uważały ją za perłę w koronie, żywe świadectwo tego, co są w stanie zrobić dobre chęci. Przykład, który można wskazać dzieciom, aby wbić im do głów, że nie powinny tracić czasu na bzdury.

_
korekta tekstu: Anna Fathi

Śledztwa Immy Tataranni. Kamienne miasto. Pogoda pod psem. Mariolina Venezia | BLOG LITERACKI

 

Wydawnicze szczegóły książki:
| autorka: MARIOLINA VENEZIA
| cykl: ŚLEDZTWA IMMY TATARANNI
| tytuł: KAMIENNE MIASTO
| przekład: KRZYSZTOF ŻABOKLICKI
| premiera: 28.06.2024
| tytuł: POGODA POD PSEM
| przekład: MACIEJ A. BRZOZOWSKI
| premiera: 18.06.2025
| wydawnictwo: NOIR SUR BLANC
| gatunek: THRILLER/KRYMINAŁ

_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]

Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!

Podziel się wpisem ze znajomymi!

O MNIE

BLOG LITERACKI mamao.pl | O mnie

Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.