Dobrze pamiętam czasy pisania listów. Pamiętam emocje, które starannie ubierałam w słowa i przelewałam na papier by posłać je daleko, daleko poza rodzinną miejscowość w kierunku kuzynki, przyjaciółki, kolegi, chłopaka. Pewnie dlatego, książka oparta na korespondencji dwojga przyjaciół, wzbudziła we mnie tak oczywiste i znajome uczucia.
Absolutnie nie podlega żadnej dyskusji fakt, iż Stanisław Lem oraz Ewa Lipska byli szczególnymi przyjaciółmi. Ich relacja, nawet na na odległość, emanuje niezwykle bliskim, przyjacielskim, szczerym i serdecznym tonem. Pomimo tego, iż nie było im dane spotykać się osobiści, potrafili przekazywać sobie informacje w tak niecodzienny i oryginalny sposób, tak że czytelnikowi pozostaje jedynie pozazdrościć ich niepowtarzalnego stylu.
Mieszkająca w Krakowie, wybitna poetka oraz przebywający na emigracji, najsłynniejszy polski autor powieści fantastycznonaukowych pisali do siebie o wszystkim, ale sposób w jaki to robili fascynuje czytelnika od pierwszego listu, od pierwszych zdań, które pochodzą z 1983 roku. Z korespondencji wyłania się peerelowska rzeczywistość, a wraz z nią stan ówczesnej sceny literackiej, obraz codzienności, problemów, nadziei i beznadziei owych czasów, szczegóły związane ze stanem zdrowia.
Gra słów, ironia, czarny humor to tylko niektóre zabiegi autorów, wprowadzające czytającego w nastrój TAMTYCH czasów. Bo z systemu trzeba umieć zażartować i nikt nie zrobi tego lepiej, niż wybitni przedstawiciele literackiego świata. W listach nie brakuje również wzmianek o takich twórcach jak: Jan Józef Szczepański, Czesław Miłosz, Wisława Szymborska.
Oprócz listów Lipskiej do Lema, książkę wzbogaca korespondencja poetki z synem pisarza, Tomaszem Lemem. Tu rysuje się zupełnie inny obraz. To student w Stanach Zjednoczonych kontra wolna, polska rzeczywistość. Oczywiście nie brakuje humoru, który rozbawia do łez oraz interesujących, zważywszy na owe czasy, informacji.
„Boli tylko gdy się śmieję…” to publikacja, do której chce się wracać, której fragmenty chce się czytać bliskim, wspólnie z przyjaciółmi wracać pamięcią do peerelowskiej rzeczywistości. Redakcja książki została idealnie dopasowana do treści, oddając klimat czytania listów a nie powieści z fabułą. Nie brakuje fotografii, kopii rękopisów czy maszynopisów. To wszystko tworzy niesamowitą całość, po którą chce się sięgać wciąż od nowa, kartkować strony, wracać do ulubionych fragmentów.
Gdybym miała wskazać najbardziej urzekający fragment, to zdecydowanie byłby moment, w którym „Droga Pani” staje się „Kochaną Ewą” czyli przejście z oficjalnego tonu, na ten przyjacielski, najbardziej serdeczny. I ta przepiękna polszczyzna, o którą już bardzo trudno w książkach, a tu proszę! Najoryginalniejsza wersja pięknego języka polskiego. Choćby ze względu na to, warto mieć tą pozycję w swojej biblioteczce.
Wydawnicze szczegóły książki:
| autor: STANISŁAW LEM, EWA LIPSKA, TOMASZ LEM | tytuły: BOLI TYLKO GDY SIĘ ŚMIEJĘ… | wydawnictwo: LITERACKIE | premiera: 05.09.2018 | liczba stron: 286 | format: 130×205 | gatunek: BIOGRAFIA / AUTOBIOGRAFIA |
______
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]
Podziel się wpisem ze znajomymi!
O AUTORCE: