Dobre dochodzenie przypomina drzewo. Należało obejrzeć je na tyle dokładnie, aż znalazło się tę jedną złamaną gałąź. | „Rój” Weronika Mathia
W iławskiej kamienicy zostają znalezione zwłoki kobiety. W tym samym czasie bez śladu znikają jej sąsiedzi. Dlatego siłą rzeczy mocny cień podejrzeń pada na rodzinę Gronowiczów, bo z jakiego innego powodu zapadliby się pod ziemię? Choć z drugiej strony trudno wierzyć, że ojciec i córka mają coś wspólnego ze zbrodnią. Dla Zygmunta Ostrowskiego – emerytowanego policjanta – śmierć Kamili jest impulsem do przeprowadzenia własnego, prywatnego śledztwa.
Weronika Mathia znów to robi! Kolejny raz na początku historii sieje w wyobraźni czytelnika ziarna tajemnicy, by potem bardzo skutecznie zasilać je bogatym w pytania i domysły nawozem wydarzeń. W miarę czytania owe tajemnice coraz mocniej wychodzą na światło dzienne, na początku uwidaczniając tylko swoje kontury, a później coraz wyraźniej można dostrzec szczegóły, by na końcu ujrzeć prawdę w pełnym rozkwicie. I z pewnością nie jest to obraz, który cieszy i zachwyca, bo to prawda, która boleśnie kłuje w oczy i roztacza wokół siebie ferment konsekwencji ludzkiej zawiści i braku akceptacji.
Fabuła została poprowadzona w dwóch liniach czasowych. Wydarzenia z przeszłości przeplatają się z tym, co ma miejsce obecnie, i dodatkowo zostają jeszcze ubarwione „Bajką Zouszki”, miejscową legendą, która pozwala lepiej zrozumieć kontekst wydarzeń. Ponadto niezwykle istotna dla fabuły jest społeczność romska i nie chodzi tylko o ich kulturę czy zwyczaje, ale również o tragedie, które spotykały tych ludzi, o brak zrozumienia środowisk, w których zamieszkują.
Po lekturze „Roju” doszłam do wniosku, że to nie tylko kryminał. W moim odczuciu to dramat obyczajowy z elementami kryminału, bo w gruncie rzeczy fabuła nie oscyluje głównie wokół zbrodni, lecz najbardziej skupia się na codzienności bohaterów. To psychologia postaci jest tu najważniejsza, ich motywy działania, cele, którymi kierują się w życiu, traumy z przeszłości, które bezlitośnie kształtują ich teraźniejszość, dramaty, z którymi muszą się mierzyć. To bezpośrednio przekłada się na tempo akcji, dalekie od wartkiego nurtu rwącej rzeki. Jest spokojnie, ale wyraźnie czuć narastający niepokój, niepewność tego, co wydarzy się na kolejnej stronie. Przecież ktoś musi stać za śmiercią Kamili Witz, ale odkrycie zarówno tożsamości mordercy, jak i jego motywów wymaga od czytelnika uważności, wejścia w buty bohaterów i zrozumienia okoliczności wydarzeń.
Miłość to czasami za mało. Potrzebna jest jeszcze uważność.
Jest jednak jedno zastrzeżenie, którym muszę się podzielić. Mianowicie chodzi o młodszych bohaterów, występujących w powieści. Zarówno Łucja, jak i Nikodem są już nastolatkami, ale czytając książkę, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ich zachowanie jest typowe dla o wiele młodszych dzieci, takich, powiedzmy, siedmio- lub ośmiolatków. Zwłaszcza w kontekście relacji i rozmów z dorosłymi. Tylko w tym przypadku moja wizja trochę gryzła się z faktami przedstawionymi w książce.
„Rój” to literacki miód dla wszystkich miłośników historii z drugim dnem, bo pod widoczną na pierwszym planie fasadą opowieści czai się przekaz, obok którego trudno przejść obojętnie. Jednocześnie jest to historia, której żądło trafia w społecznie czuły punkt, puchnący od emocji. Jeżeli nie znacie jeszcze twórczości Weroniki Mathii, to zachęcam by koniecznie zwrócić uwagę na twórczość tej Autorki.
___
korekta tekstu: Anna Fathi
Wydawnicze szczegóły książki:
| autorka: WERONIKA MATHIA
| tytuł: RÓJ
| premiera: 25.09.2024
| wydawnictwo: CZWARTA STRONA
| liczba stron: 304
| gatunek: THRILLER/KRYMINAŁ
______
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]
Podziel się wpisem ze znajomymi!
O AUTORCE: