Recenzja: "Marzycielki" Jessie Burton

„Nawet własna wyobraźnia wymyka się czasem spod kontroli; nie widzimy i nie możemy jej uchwycić, chociaż ją z pewnością czujemy. Potrafi wypełnić dzień radosnym słońcem lub ponurą ulewą. Jest zdolna stwarzać z niczego całe światy, i sprawiać, że stają się prawdziwe. Otwiera drzwi, o których istnieniu często nie mamy pojęcia, i ukazuje sekrety, do których inni nie mają dostępu.”
| „Marzycielki” Jessie Burton

W pięknej krainie mieszkało dwanaście księżniczek wraz z królewskimi rodzicami. Począwszy od najstarszej Fridy, po najmłodszą Agnes, każda z sióstr była obdarzona innym talentem, zainteresowaniami i planami na przyszłość. Dzięki wsparciu matki, królowej Laurelii, księżniczkom nie brakowało odpowiednich nauczycieli oraz przedmiotów niezbędnych do rozwijania swej pasji. Odpowiednie wykształcenie córek było absolutnym priorytetem królowej.

Wraz z tragicznym wypadkiem Laurelii, zarówno szczęście rodziny królewskiej jak i dobre czasy całego królestwa rozpłynęły się niczym fatamorgana. Zagubiony, nieszczęśliwy, do bólu samotny i zbyt opiekuńczy król zabrał córkom wszystko co było sensem ich życia. Zamkną księżniczki w jednej komnacie odbierając im również wolność i niezależność. Wszystko po to, by mieć pewność, że nic im nie grozi. Ojciec nie mógł ryzykować utraty kolejnego członka rodziny.

Zdruzgotane, zamknięte w czterech ścianach, pozbawione najukochańszych zajęć dziewczęta były przerażone postawą ojca, jego niezłomnością i wciąż pogarszającym się stanem zdrowia. Próbowały znaleźć choć jeden, maleńki cień nadziei na odrobinę oddechu i wolności. Choć maleńką nitkę racjonalności w decyzjach ojca. Niestety, sytuacja wydawała się beznadziejna… Do momentu gdy jedna z sióstr odkryła pewną tajemnicę. Ten dzień całkowicie odmienił los księżniczek, a sekret który bardzo starannie ukrywały doprowadził króla do irracjonalnych zachowań. Czy księżniczkom uda się dochować tajemnicy? Czy królewski sposób na poznanie prawdy okaże się skuteczny i król odda królestwo w obce ręce? Zapraszam do czytania!

„Marzycielki” to piękna, niesamowita i pełna uroku opowieść. Jeżeli wydaje się wam, że w baśniach już wszystko zostało opowiedziane, przeczytajcie koniecznie! Autorka utrzymuje narrację w formie czarującego opowiadania, od którego trudno się oderwać. Los księżniczek został przedstawiony w tak przejmujący sposób, że nie sposób wrócić do rzeczywistości, nie wiedząc co będzie dalej…

Niekontrolowane zagubienie króla po śmierci żony, prowadzi do katastrofalnych w skutkach decyzji. Ale z drugiej strony, jego córki znalazły wyjście z tej dramatycznej sytuacji, udowodniając swoją siłę, przebiegłość i niezależność. Solidarność oraz talenty sióstr okazują się bezcenne i jednocześnie ujawniają wielką moc wspólnoty połączonej z współpracą, a wszystko przeciw niesprawiedliwości i tyranii. Paradoksalnie, król chcąc uchronić córki przed potencjalnymi niebezpieczeństwami pogrążył się jeszcze bardziej w nieufności. Skoro nie mógł poznać sekretu, nie był w stanie zapewnić dzieciom ochrony, na której tak bardzo mu zależało. Wyobraźnia i marzenia to potężna siła. Jeżeli połączyć to z odwagą, niezłomnością, talentami, walką o wolność i niezależność to zawsze znajdzie się wyjście, nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji. Historia o księżniczkach jest na to najlepszym dowodem.

„Marzycielki” polecam każdemu miłośnikowi baśniowych klimatów. Zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy zobaczą tu własną interpretację wydarzeń. Na tym właśnie polega niesamowity pisarski talent Jessie Burton – dla każdego coś magicznego i niesamowitego. Autorka w jednej, niezbyt obszernej opowieści stworzyła z czegoś, co już niejednokrotnie było (król, królestwo, księżniczki, zły los, zagadka, wielka nagroda itd.) coś o czym nikt wcześniej nie słyszał i z pewnością nie marzył… „Bo choć niektóre rzeczy istnieją poza naszym zasięgiem, nie oznacza to wcale, że są nieprawdziwe.”