Nie ma nic gorszego niż tajemnice, zamiecione pod dywan i gnijące tam przez lata. Nawet jeśli uda się jakoś zatuszować wydobywający się smród, to i tak ktoś w końcu zajrzy pod spód i odkryje cuchnącą prawdę.
| Ferment Przemysław Żarski

Gdy w 2024 roku w piwnicy jednego z fińskich domków zostają znalezione ludzkie kości, nikt nie przypuszcza, że to dopiero początek odgrzebywania niewygodnej i brutalnej prawdy. Żadna z osób – których to nieoczekiwane odkrycie bezpośrednio dotyczy – nawet nie podejrzewa, jak mocno zaburzy ono tak misternie i konsekwentnie realizowany latami plan na życie.
Narracja powieści prowadzona jest w dwóch liniach czasowych: rok 2024 oraz 1997. Jak nietrudno się domyślić, pierwsza data opisuje wydarzenia rozgrywające się we współczesności (głównie śledztwo), druga – te w dość odległej przeszłości. ALE! To patrzenie na teraźniejszość przez pryzmat przeszłości zadaje naprawdę nokautujący cios. Śmiało można nazwać pewne sprawy „błędami młodości” – kto w młodym wieku ich nie popełnił, niech pierwszy rzuci kamieniem – ale w tym przypadku kaliber win jest tak wielki, że z pewnością nie można go usprawiedliwiać wiekiem. Jest również argument dorastania w latach dziewięćdziesiątych w górniczej społeczności, a nawet alkohol czy przemoc, jednak to wszystko i tak nie wystarcza, by się wytłumaczyć. Pewnych obrazów z pamięci nie można wymazać, nie można ich odzobaczyć – one jak drzazga tkwią w duszy. Oczywiście możemy udawać, że TO się nigdy nie wydarzyło, ale ludzki umysł to niesamowicie przebiegła bestia. Im mocniej chcesz zapomnieć, tym bardziej te sprawy fermentują, zatruwając Ci życie. Z czasem smród staje się tak potężny i toksyczny, że wystarczy niewielka iskra, by wszystko wybuchło.
Naszą religią jest muzyka, tarczą bunt. Skrywamy za nią prawdziwe, pokiereszowane oblicza.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych byłam nastolatką pełną gębą i to w tej najbardziej zbuntowanej wersji. Ferment przywołał w mojej pamięci te czasy i choć byłam ciut młodsza od bohaterów powieści, pamiętam ten klimat przemian, tę szarą codzienność. Zawzięcie kolekcjonowałam kasety magnetofonowe z ulubionymi piosenkami – główne nagrywanymi z list przebojów – ale przyznaję, że gust muzyczny miałam zupełnie inny, bo prędzej dałabym się namówić na balet, niż na taniec w rytmie pogo…
To były porąbane czasy. Możemy sobie opowiadać bajki, jak zajebiście się wtedy żyło, ale proszę mi wierzyć, jeśli ktoś tak pieprzy, to przemawia przez niego tęsknota za utraconą młodością, głupia nostalgia, bo na pewno nie fakty.
Przemysław Żarski napisał książkę, w której szybko dostrzegłam cechy bardzo cenione w powieściach kryminalnych. Na pierwszym miejscu jest psychologia postaci, bo emocje grają tu wirtuozerską melodię. Wyraźnie widać również oszczędność w słowach, a ten rzeczowy styl mocno skupiał moją uwagę na sprawach najważniejszych. Poznawanie wydarzeń w dwóch liniach czasowych świetnie stopniowało napięcie, zagadka rozwiązywała się w idealnym tempie, mocno trzymała za gardło moją uwagę i jednocześnie coraz śmielej karmiła nowymi faktami wyobraźnię.
Błędy z przeszłości potrafią ciągnąć się za nami i rzucać długie cienie.
Społeczny kontekst Fermentu jest mocno związany z młodością paczki przyjaciół, z charakterystycznymi dla lat dziewięćdziesiątych problemami śląskich rodzin, z muzyką, która nie tylko miała określone brzmienie, ale również narzucała pewien charakterystyczny styl ubioru, była buntem, niejednokrotnie wyrażającym bezsilność. Autor z reporterską precyzją pokazuje czasy transformacji od środka, daje spojrzeć na tę rzeczywistość oczami nieidealnej młodzieży, która szuka celu, próbuje się w tym dorosłym świecie odnaleźć, podejmuje głupie decyzje.
Przyznaję, odwalaliśmy głupie akcje, słuchaliśmy skinowskiej muzyki i szliśmy po bandzie…
Na uwagę zasługują również śledczy prowadzący sprawę. Muszę przyznać, że Laura i Adam to wyjątkowo udany policyjny zespół, bo choć zarówno za nią, jak i za nim stoi niełatwa, osobista historia, to razem są piekielnie skuteczni w swoim fachu. Strasznie polubiłam tych bohaterów i mam ogromną nadzieję, że zobaczę ich w akcji jeszcze niejeden raz!
Ferment to książka o błędach, które potrafią upomnieć się o swoje nawet po dekadach. O ciężarze winy, która z każdym dniem przygniata coraz bardziej, nawet gdy przykryje się ją grubą warstwą pięknej codzienności, oraz o dorastaniu w… niebezpiecznym rytmie pogo. Czekam na ciąg dalszy!
_
korekta tekstu: Anna Fathi

Wydawnicze szczegóły książki:
| autor: PRZEMYSŁAW ŻARSKI
| tytuł: FERMENT
| premiera: 08.10.2025
| wydawnictwo: LITERACKIE
| gatunek: KRYMINAŁ/THRILLER
_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]

NAJNOWSZE NA BLOGU
WPISY
PODCASTY
ROZMOWY
Nie ma nic gorszego niż tajemnice, zamiecione pod dywan i gnijące tam przez lata. Nawet jeśli uda się jakoś zatuszować wydobywający się smród, to i tak ktoś w końcu zajrzy pod spód i odkryje cuchnącą prawdę.
| Ferment Przemysław Żarski

Gdy w 2024 roku w piwnicy jednego z fińskich domków zostają znalezione ludzkie kości, nikt nie przypuszcza, że to dopiero początek odgrzebywania niewygodnej i brutalnej prawdy. Żadna z osób – których to nieoczekiwane odkrycie bezpośrednio dotyczy – nawet nie podejrzewa, jak mocno zaburzy ono tak misternie i konsekwentnie realizowany latami plan na życie.
Narracja powieści prowadzona jest w dwóch liniach czasowych: rok 2024 oraz 1997. Jak nietrudno się domyślić, pierwsza data opisuje wydarzenia rozgrywające się we współczesności (głównie śledztwo), druga – te w dość odległej przeszłości. ALE! To patrzenie na teraźniejszość przez pryzmat przeszłości zadaje naprawdę nokautujący cios. Śmiało można nazwać pewne sprawy „błędami młodości” – kto w młodym wieku ich nie popełnił, niech pierwszy rzuci kamieniem – ale w tym przypadku kaliber win jest tak wielki, że z pewnością nie można go usprawiedliwiać wiekiem. Jest również argument dorastania w latach dziewięćdziesiątych w górniczej społeczności, a nawet alkohol czy przemoc, jednak to wszystko i tak nie wystarcza, by się wytłumaczyć. Pewnych obrazów z pamięci nie można wymazać, nie można ich odzobaczyć – one jak drzazga tkwią w duszy. Oczywiście możemy udawać, że TO się nigdy nie wydarzyło, ale ludzki umysł to niesamowicie przebiegła bestia. Im mocniej chcesz zapomnieć, tym bardziej te sprawy fermentują, zatruwając Ci życie. Z czasem smród staje się tak potężny i toksyczny, że wystarczy niewielka iskra, by wszystko wybuchło.
Naszą religią jest muzyka, tarczą bunt. Skrywamy za nią prawdziwe, pokiereszowane oblicza.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych byłam nastolatką pełną gębą i to w tej najbardziej zbuntowanej wersji. Ferment przywołał w mojej pamięci te czasy i choć byłam ciut młodsza od bohaterów powieści, pamiętam ten klimat przemian, tę szarą codzienność. Zawzięcie kolekcjonowałam kasety magnetofonowe z ulubionymi piosenkami – główne nagrywanymi z list przebojów – ale przyznaję, że gust muzyczny miałam zupełnie inny, bo prędzej dałabym się namówić na balet, niż na taniec w rytmie pogo…
To były porąbane czasy. Możemy sobie opowiadać bajki, jak zajebiście się wtedy żyło, ale proszę mi wierzyć, jeśli ktoś tak pieprzy, to przemawia przez niego tęsknota za utraconą młodością, głupia nostalgia, bo na pewno nie fakty.
Przemysław Żarski napisał książkę, w której szybko dostrzegłam cechy bardzo cenione w powieściach kryminalnych. Na pierwszym miejscu jest psychologia postaci, bo emocje grają tu wirtuozerską melodię. Wyraźnie widać również oszczędność w słowach, a ten rzeczowy styl mocno skupiał moją uwagę na sprawach najważniejszych. Poznawanie wydarzeń w dwóch liniach czasowych świetnie stopniowało napięcie, zagadka rozwiązywała się w idealnym tempie, mocno trzymała za gardło moją uwagę i jednocześnie coraz śmielej karmiła nowymi faktami wyobraźnię.
Błędy z przeszłości potrafią ciągnąć się za nami i rzucać długie cienie.
Społeczny kontekst Fermentu jest mocno związany z młodością paczki przyjaciół, z charakterystycznymi dla lat dziewięćdziesiątych problemami śląskich rodzin, z muzyką, która nie tylko miała określone brzmienie, ale również narzucała pewien charakterystyczny styl ubioru, była buntem, niejednokrotnie wyrażającym bezsilność. Autor z reporterską precyzją pokazuje czasy transformacji od środka, daje spojrzeć na tę rzeczywistość oczami nieidealnej młodzieży, która szuka celu, próbuje się w tym dorosłym świecie odnaleźć, podejmuje głupie decyzje.
Przyznaję, odwalaliśmy głupie akcje, słuchaliśmy skinowskiej muzyki i szliśmy po bandzie…
Na uwagę zasługują również śledczy prowadzący sprawę. Muszę przyznać, że Laura i Adam to wyjątkowo udany policyjny zespół, bo choć zarówno za nią, jak i za nim stoi niełatwa, osobista historia, to razem są piekielnie skuteczni w swoim fachu. Strasznie polubiłam tych bohaterów i mam ogromną nadzieję, że zobaczę ich w akcji jeszcze niejeden raz!
Ferment to książka o błędach, które potrafią upomnieć się o swoje nawet po dekadach. O ciężarze winy, która z każdym dniem przygniata coraz bardziej, nawet gdy przykryje się ją grubą warstwą pięknej codzienności, oraz o dorastaniu w… niebezpiecznym rytmie pogo. Czekam na ciąg dalszy!
_
korekta tekstu: Anna Fathi

Wydawnicze szczegóły książki:
| autor: PRZEMYSŁAW ŻARSKI
| tytuł: FERMENT
| premiera: 08.10.2025
| wydawnictwo: LITERACKIE
| gatunek: KRYMINAŁ/THRILLER
_
*Artykuł powstał w ramach współpracy z wydawnictwem. [REKLAMA]
Chcesz coś dodać? Pisz śmiało!
O MNIE
Z wykształcenia „pani od marketingu”, z pasji – promotorka literatury i czytelnictwa. Wrażliwa na historie, które czule opowiadają o ludziach i życiu, z wyjątkową słabością do inteligentnych kryminalnych zagadek. Stale poszukująca nowych tytułów, które zawróciłyby jej w głowie. Jeszcze się nie zdarzyło, by żałowała nocy zarwanej dla dobrej książki.


